Po wypłukaniu domestosem czarnej maski, którą są pokryte negatywy polaroidów produkcji fuji ukazuje się częściowo zsolaryzowany obraz. Efekt trudny do przewidzenia. Byliśmy z Konradem bardzo ciekawi jak udało się zdjęcie i w rezultacie wypadło nam je z rąk na podłogę – dlatego tyle kurzu na nim. Wskanowane w wersji cz.b.
4x5, Heliar 3,5/24 cm, nagatyw Fuji FP-100B45, 2010
18.11.10
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
superowe te wszystkie foto po domestosie. jak juz bede tak wykwalifikowana jak ty to też bym chciała umiec takie robić. fajne nawet z kurzem.
OdpowiedzUsuńzakurzona pięćdziesiątka z brzuszkiem...
OdpowiedzUsuńm.in. dzięki Tobie, martwy plodzie, doceniam wartość kurzu, dziękuję. Do domestosa nie trzeba specjalnych kwalifikacji, dobrze mieć gumowe rękawiczki
OdpowiedzUsuńpięćdziesiątka dobrze robi na brzuszek, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń